Grupa posłów partii rządzącej wniosła do sejmu projekt ustawy o zmianie kodeksu postępowania w sprawach wykroczeń. Według tego projektu to ukarany mandatem będzie musiał udowodnić, że nie popełnił wykroczenia. Ta ustawa uniemożliwi odmówienie przyjęcia mandatu.
Jak powiedział profesor Marcin Matczak ten projekt stawia na głowie zasadę odpowiedzialności karnej. Po wejściu w życie tych przepisów to przeciętny Kowalski – jeżeli nie zgodzi się z decyzją funkcjonariusza – sam będzie musiał odwołać się do sądu i udowadniać, że został niesłusznie ukarany.
Do tej pory było tak, że kiedy policjant chciał ukarać mandatem karnym obywatela, ten mógł odmówić jego przyjęcia i wtedy sprawa trafiała do sądu. I to sąd w takim przypadku decydował o ukaraniu lub nie danej osoby, opierając się na zgromadzonych przez funkcjonariusza dokumentach.
Teraz miałoby być zupełnie inaczej. To obywatel musi odebrać mandat, nie może bowiem odmówić jego przyjęcia i w terminie 7 dni może odwołać się od tej decyzji do sądu. Musi przy tym sporządzić pismo procesowe, przedstawić dokładne dowody na swoje racje, ale mandat musi zapłacić. Jeżeli sąd uzna rację obywatela to kwota mandatu będzie podlegała zwrotowi, ale może on na nią czekać nawet kilka lat – tak twierdzą znawcy tematu.
Jak zgromadzić dowody swojej niewinności? Jak dotrzeć np. do monitoringu, który mógłby wykazać, że mamy rację? Jak w końcu wykazać, że to my mamy rację, a mandat był na przykład efektem złego humoru funkcjonariusza?
„Grupa posłów z partii rządzącej składając w Sejmie projekt ustawy ograniczający możliwość odmowy przyjęcia mandatu karnego, szykuje kolejny bat na wszystkich tych, którzy nie zgadzają się z obecną władzą i wychodząc na ulice, aby to zamanifestować otrzymują mandaty, których nie przyjmują, a sądy nie zgadzają się na ich karanie. Niestety planowana zmiana uderzy nie tylko w potencjalnych demonstrantów, ale też w każdą osobę, która otrzymując mandat z dowolnego powodu nie będzie miała prawa odmowy jego przyjęcia. Oczywiście będzie można się odwołać do sądu od tej decyzji, ale w momencie gdy kara zostanie już wykonana, czyli po ściągnięciu pieniędzy z konta obywatela, który będzie musiał latami dochodzić swoich praw” – tak komentują projekt ustawy jej przeciwnicy.
A co na ten temat mówił specjalista teorii prawa Marcin Matczak, profesor UW? Powiedział między innymi tak:
„Pojawienie się tego projektu jest złą informacją dla obywatela, ponieważ stawia na głowie zasadę odpowiedzialności karnej. Wszystko wskazuje na to, że ten projekt jest niekonstytucyjny. Prawo karne jest najsilniejszym narzędziem, które ma państwo. Powszechna zasada cywilizowanych państw polega na tym, że to państwo musi udowodnić winę obywatelowi, a nie obywatel musi udowodnić swoją niewinność.
W sytuacji, w której nie sąd, tylko policjant – który może być zdenerwowany, pod presją, mieć niestety nieraz złe zamiary – nałoży na nas mandat, my możemy się nie zgodzić na jego przyjęcie. I wtedy naszą sprawę rozstrzygnie niezależny, miejmy nadzieję, sąd. Po tej zmianie, która teraz jest proponowana, ta sytuacja się odwróci. Policjant, nakładając mandat, będzie miał pewność, że my zostaniemy ukarani, a więc już klamka naszej odpowiedzialności zapadnie. I dopiero my później przed sądem będziemy musieli udowadniać swoją niewinność”.
A jak my postrzegamy proponowane zmiany? Jak mamy udowadniać swoje racje? Czy termin wniesienia odwołania nie jest zbyt krótki? Czy odwołanie nie powinno wstrzymać zapłaty mandatu do czasu rozstrzygnięcia przez sądy? Wiele pytań pojawia się w tej sprawie. Co mamy w tym temacie do powiedzenia?