Sejm przyjął ustawę mówiącą, że właściciel  terenu może (bez pozwolenia!) wyciąć drzewo, które tam rośnie. Skandal?!

Skandalem było, ze do tej pory trzeba było uzyskać pozwolenie. I nie najważniejsze, ile to kosztowało.

W latach 2010-2014, tylko na terenie Warszawy, wycięto 99 451 drzew. Każde wycięcie, to podanie, pewnie z załącznikami, mapkami terenu itd. Do każdego drzewa musiał jechać urzędnik, pewnie nie jeden, zobaczyć, zaopiniować, potem ktoś musiał podjąć decyzję… Ile godzin pracy!

Ważniejsze od kosztów jest prawo własności. Nie może być tak, że inni decydują o tym, co mogę zrobić ze swoim drzewem, krzakiem, czy budą! Jeżeli mieszkańcy chcą mieć więcej zielenie, to niech władze samorządowe, za pieniądze tych ludzi (po to są podatki!) wykupi teren i posadzi drzewa. Oczywiście tereny obszary chronione, pomniki przyrody i tereny zabytkowe są (i powinny być) chronione przez oddzielne prawa.

Przytoczę wpis na FB mojego kolegi Kazimierza Rynkiewicza, który dobrze ilustruje problem:
Telewizja prywatna pokazała kretyński reportaż; ludzie w jakimś mieście na uliczce protestują, bo tuż przy ich willach był teren, na którym wyrosły drzewa i oni uznali to za park, do którego chodzili z psami na spacery. Okazało się, że teren miał właściciela, który teraz postanowił wyciąć trochę drzew. Mieszkańcy byli oburzeni. Tylko że to właściciel do tej pory płacił podatek za ziemię, na których rosły drzewa, więc można powiedzieć, że prywatnie utrzymywał tym ludziom park na spacery. Tym ludziom do głowy nie przyszło, by zaprotestować, że jak to, za darmo mamy prywatny park? To może złóżmy się i zapłaćmy właścicielowi, że robi nam dobrze?
Kolejne – mieszkańcy są pokazani na tle własnych willi, ogrodzonych wysokimi płotami. Gdyby właściciel tego terenu chciał pospacerować po ich podwórkach, wezwali by policję. Sami jak spacerują po czyimś terenie, to uważają, że mają prawo. Takie kretyństwa pokazują, by tylko wszczynać zamęt w społeczeństwie
.”

I jeszcze jedno. Jeżeli wiem, że drzewo, które posadzę nie będzie moje, bo nie będę mógł go wyciąć, to… go nie posadzę. Paradoksalnie, pozwolenie na wycięcie drzew zaowocuje tym, że będzie ich więcej!
Pamiętam gryfickie Osiedle XXX-lecia trzydzieści lat temu. Wokół budynków był tylko zbity piasek, a wiatr wzbudzał tumany kurzu. Gdy po przemianach, spółdzielnia mieszkaniowa pozwoliła ludziom zadbać o tereny przy blokach, natychmiast zaczęło być ładnie. Za własne pieniądze, własną pracą, mieszkańcy zadbali o swoje otocznie. Trzeba wierzyć w ludzi, a nie w przepisy!

I na koniec o kretynizmie polityków. Uważam, że przyjęto dobrą ustawę. Ale jeżeli ktoś uznał, że jest ona zła, to nagłaśnianie tego, że trzeba ją zmienić powoduje wycięcie drzew, których normalnie by jeszcze nie wycięto (TERAZ albo NIGDY!). Jeżeli uważamy, że uchwalono złe prawo, to logika nakazywałaby robienie dobrej miny do złej gry i spokojne zastanowienie się nad rozwiązaniem problemu. A wrzask i rozdzieranie szat powoduje, że kto żyw wycina teraz, bo nie wiadomo jak będzie w przyszłości.

alb

 

 

 

 

 

 

Poprzedni artykułNowoczesna biblioteka
Następny artykułOtwarcie Izby Muzealnej w Brojcach