Gra Pokemon GO już jakiś czas temu wdarła się szturmem na polski rynek. Jak wiadomo, jest to aplikacja, która z wykorzystaniem rozszerzonej rzeczywistości pozwala na szukaniu wirtualnych stworków zwanych Pokemonami.
Pierwsze wersje tej gry były niedostępne dla polskich użytkowników, a późniejsze awarie systemów, problemy z GPS-em, czy nieuczciwi gracze psuli dobrą zabawę. Jednak już po pewnym czasie można było z przyjemnością korzystać z aplikacji i oddać się rozrywce.
Również Gryficzanie dali się ponieść temu trendowi. Na naszych ulicach można było spotkać młodzież łapiącą Pokemony, często chodzącą w grupach i może nazbyt często patrzącą się w ekran telefonu. Z biegiem czasu jednak gracze zaczęli narzekać, że w okolicy nie można schwytać najciekawszych stworzeń i aby mieć ich więcej trzeba udać się poza miasto. Również ograniczona ilość interakcji pomiędzy użytkownikami osłabiła entuzjazm grających.
Z jednej strony rodzice pewnie cieszą się, że ich dzieci zużywają mniejsze ilości danych, a rachunki już tak nie puchną. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że taka gra przynosi wiele korzyści. Użytkownicy, aby złapać Pokemona muszą wyjść z domu. Czasami dzięki poszukiwaniom mogą dotrzeć do miejsc w jakich nigdy wcześniej nie byli. Jest to również świetne urozmaicenie czasu i pomysł na wspólne wędrówki. Dla wielu gryfickich dzieci regularny pobyt na świeżym powietrzu z pewnością przyniósłby wiele dobrego.
W ostatnim czasie jednak zainteresowanie grą ostygło. Być może ze względu na to, że twórcy jak na razie dodają zbyt mało nowych funkcji i gra stała się bardzo przewidywalna.
Czekamy z niecierpliwością na odpowiedź kreatorów Pokemon GO. Być może wtedy i w Gryficach gracze znów wyjdą na dwór i gra nabierze nowego wymiaru.