Wyścig kolarski „Bałtyk – Bieszczady 1008 km non stop” dla wielu pasjonatów jednośladów jest przygodą życia i wyzwaniem ponad siły. Dla Darka Cebulaka również było to wielkie przedsięwzięcie, ale dojechał do mety i jest z tego powodu szczęśliwy.
Mówi się o Nim jak o mistrzu, ale On sam wcale tak nie uważa i podkreśla, że każdy sukces ma wielu ojców, ten Jego również.
Aktywny Trzebiatów jest dumny mając w swoich szeregach Darka Cebulaka, który pokonał dystans 1008 km w blisko 53 godziny, spełniając jedno ze swoich marzeń. Natomiast Darek ciągle powtarza, że Aktywny Trzebiatów w dużej mierze przyczynił się do jego sukcesu.
– Dziękuję ludziom z grupy Aktywny Trzebiatów, bo przyczynili się do tego, że brałem udział w maratonie i go ukończyłem. Wspierali mnie cały czas i podczas treningów i podczas wyścigu. Dziękuję.
Mówił też cały czas, że nie jechał sam, a grupa ludzi to ogromne wsparcie i takie inne spojrzenie na wszystko. Prosił, abyśmy pamiętali o innych uczestnikach, co czynimy.
– Dziękuję za wspólną jazdę innym uczestnikom maratonu z Powiatu Gryfickiego. Dziękuję Paulinie Kusajdzie z Płot, Andrzejowi Misikonisowi z Gryfic i Waldkowi Frąckowiakowi z Rewala. Dziękuję za 700 km wspólnej jazdy Andrzejowi Biel Bielikowi i ostatnie 300 km dla Mariusza Kurlapskiego. Dziękuję Wam wszystkim, to była wspólna, dobra robota – powiedział Darek Cebulak.
Redakcja: Panie Darku, kiedy zwykła jazda rowerem przerodziła się w tak wielką pasję?
Darek Cebulak: Tak naprawdę takiej zmiany nigdy nie było, bo rower zawsze traktowałem jako sprzęt do treningu. Wcześniej biegałem i miałem kontuzję, więc z konieczności wybrałem rower. Tak, że od samego początku była to ostra jazda i treningi, nigdy nie jeździłem turystycznie. Natomiast bakcyla kolarstwa po raz pierwszy załapałem w Nowogardzie 3 lub 4 lata temu na supermaratonie. Jest to taki cykl kilku wyścigów z punktacją. Tam pojechałem zobaczyć jak to jest i w ten sposób się zaczęło.
Redakcja: Tak, ale nowogardzkie maratony z pewnością różnią się od tego, w którym jechał Pan teraz. Proszę opowiedzieć o ultramaratonie.
Darek Cebulak: Było ciężko. Sam dystans jest ciężki do przetrawienia w głowie, bo to ponad 1000 kilometrów. Supermaratony też startuje się w grupach kilkuosobowych, puszczanych co 5 minut, ale dystans tego maratonu jest o wiele dłuższy. Ale ja przygotowywałem się od zeszłego roku. Przejechałem wtedy Tour De Pomorze, to jest wyścig wokół województwa zachodniopomorskiego z dystansem 720 km. Przejechaliśmy to z moim kolegą Markiem Dworzańskim. To była równocześnie kwalifikacja do tego maratonu Bałtyk – Bieszczady Tour. W tym maratonie tak z marszu nikt nie pojedzie, musi być kwalifikacja.
Był też ważny bardzo moment w tym wyścigu. Jechałem cały czas z moim dobrym kolegą Andrzejem Bielikiem z Polic. Na 500 kilometrze wysiadło mu kolano i wtedy powiedział, że rezygnuje. Ja w tym momencie gotowy byłem również zrezygnować, byłem jakby na takiej krawędzi. Ale po 20 km Andrzej wziął silne leki przeciwbólowe i dojechał do mnie. To był taki przełom. Jednak na 700 km Andrzej nie dał rady, zrezygnował, a ja pojechałem z inną grupą. Poza tym druga noc nieprzespana dawała się we znaki. Bardzo to było męczące, zasypiałem na rowerze. Koledzy powiedzieli, żebym jechał przodem, a oni mnie obserwowali. Było trudno, ale dojechałem.
Redakcja: Co Pan czuł, kiedy pokonywał Pan trasę ultra maratonu?
Darek Cebulak: Wszystko. Zmęczenie potworne, ból ale też satysfakcję. Można było dostać kołowrota. Jednak przede wszystkim jest ogromna satysfakcja, że uczestniczy się w czymś takim. Trzeba mieć duże przygotowanie kondycyjne, wsparcie rodziny, bo treningi pochłaniają bardzo dużo czasu. Tygodniowo jest to około 12 – 15 godzin. Tak, że nie jest łatwo, ale satysfakcja i radość wielka.
Redakcja: Mówił Pan o wsparciu rodziny. Ma je Pan cały czas?
Darek Cebulak: To jest tak, jak w życiu. Różnie bywa, bo czasu ta pasja zabiera dużo i niekiedy żona mówi, że ma już dosyć, ale generalnie bardzo mnie wspiera. Radość z ukończenia maratonu dzieliła ze mną. Wspólnie z dziećmi czekali na mnie na mecie, a kiedy jest taka świadomość, że tam najbliżsi oczekują, to dodaje skrzydeł.
Redakcja: Panie Darku, jakie jest następne marzenie do spełnienia?
Darek Cebulak: Tak naprawdę nie wiem. W przyszłym tygodniu będę jechał ultramaraton o dystansie 500 km. Startuje się od Świebodzina i jedziemy do Karpacza. Jeżeli to przejadę będę bardzo szczęśliwy. Z pewnością w przyszłym roku ponownie Bałtyk – Bieszczady Tour i może jakieś mniejsze maratony. Zainteresowanie maratonami każdego roku rośnie. W tym ostatnim do końca wielu ludzi nie było zapisanych, ja też praktycznie w ostatniej chwili podjąłem decyzję, a to z powodu koronawirusa. Ale było super i nie żałuję. Atmosfera była znakomita i do mety dojechałem. To jest ciężka jazda, bo nagle trafia się na taką górę, że nie wiadomo jak się zabrać za jej pokonanie, ale warto.
Redakcja: Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów.
Jeszcze raz nadmieniamy, że w wyścigu kolarskim „Bałtyk – Bieszczady 1008 km non stop” uczestniczyli również inni maratończycy z Powiatu Gryfickiego. A wśród nich: Paulina Kusajda z Płot, Andrzej Misikonis z Gryfic i Waldemar Frąckowiak z Rewala. Natomiast grupa Aktywny Trzebiatów odegrała dużą rolę w sukcesie Darka Cebulaka.