„Nie taki diabeł straszny, jak go malują”. Tak można powiedzieć o obawach rodziców na myśl o rozpoczęciu nowego roku szkolnego
Zanim zabrzmi pierwszy dzwonek, rodziców i dzieci wszystkich poziomów szkół, czeka przygotowanie się do szkoły. Obecnie nie jest to takie trudne, pod warunkiem, że jesteśmy przygotowani finansowo lub mamy opracowany patent na skorzystanie z tańszej oferty skompletowania wyposażenia dziecka do szkoły.
Druga połowa sierpnia to rozmowy dorosłych na temat szkolnych wydatków. Słyszymy wokół ile kosztuje wyprawka szkolna, strój sportowy, przybory szkole, a co najważniejsze podręczniki. To wydatek rzędu 400-500 zł. zależnie od poziomu szkoły i klasy.
Rok rocznie odbywa się gorąca dyskusja na temat wydatków rodzin wielodzietnych. Każdy przelicza średnią wydatków w rodzinie na każde dziecko.
Ten, kto dba o swoje finanse wie, że rodzic nie kupuje co roku plecaka czy piórnika. Są to przedmioty, które przy odpowiednim korzystaniu mogą służyć kilka lat. Podręczniki tez może być zakupem z drugiej ręki. A kilkoro dzieci w domu jak najbardziej może przekazywać sobie „z pokolenia na pokolenie”. Warunek jest jeden: nie rysujemy po książkach, nie zaginamy i nie wyrywamy kartek, itp. Jeden komplet może wystarczyć nawet dla więcej niż jedna rodzina.
Przypominam sobie historię opowiedzianą przez znajomą, której dzieci wymieniały się podręcznikami naprzemiennie z dziećmi z innej rodziny, bo chodziły do tej samej szkoły.
Obecna polityka prorodzinna promująca wspieranie rodzin zwłaszcza tych wielodzietnych, sprzyja oszczędniejszemu wyprawieniu do szkoły dzieci w klasach I-III. Dalej rozpoczynają się schody, bowiem im starsze dziecko, tym więcej i drożej płacimy za podręczniki. A tych zawsze brakuje w księgarniach. Za rok, za dwa okaże się, jak skutkować będzie dofinansowanie państwa do oświaty i czy nadal będzie ona dla nas „bezpłatna”?