W przypadku tego wydarzenia powiedzenie „trzeba mieć końskie zdrowie, żeby chorować” jest jak najbardziej uzasadnione. Z końcowej odpowiedzi Pani z rejestracji wynikało, że powinniśmy się cieszyć, bo nasza rozmówczyni dzwoniąc do placówki leczniczej w Szczecinie czekała 4,5 godziny.
My co prawda mieliśmy tylko jedno krótkie pytanie do pracowników rejestracji w jednej z gryfickich przychodni, ale współczujemy osobom, które dzwonią aby z powodu złego stanu zdrowia zapisać się do lekarza.
A rzecz miała się tak.
W miniony piątek zadzwoniliśmy do rejestracji przychodni w Gryficach. Chcieliśmy zapytać czy w poniedziałki czynna jest poradnia laryngologiczna.
Po drugiej stronie usłyszeliśmy, „…jesteś czwarty w kolejce…”, a później czas miała nam umilać muzyka. Po kilku ładnych minutach dowiedzieliśmy się, że jesteśmy już trzeci w kolejce. Nie wiadomo było czy się cieszyć, bo skoro jedna osoba tyle czasu była obsługiwana to nie zapowiadało się fajnie i mieliśmy rację, ale czekaliśmy dalej.
Kilkanaście minut później kiedy w słuchawce usłyszeliśmy „…jesteś pierwszy w kolejce…” naprawdę ogarnęła nas radość, ale niestety przyszło nam wysłuchać sygnału łączenia na zmianę z tą samą muzyką jeszcze przez kilka dobrych minut.
Wszystko razem trwało 55 minut! Tyle czasu czekaliśmy na to, aby usłyszeć – „…przychodnia słucham…”.
Nasza cierpliwość była na wyczerpaniu, ale świadomi tego, że przecież to nie jest wymysł i wina Pani po drugiej stronie słuchawki, grzecznie zapytaliśmy – czy zawsze trzeba tak długo czekać na połączenie z przychodnią? W odpowiedzi usłyszeliśmy – tak zawsze, ponieważ linie są przeładowane, a przed okienkiem też jest dużo pacjentów, Pani po chwili dodała – ja ostatnio do Szczecina dzwoniłam 4,5 godziny.
Jeśli to miało nas pocieszyć, to tak się nie stało. Dodzwonienie się do gryfickiej przychodni zajęło 55 minut, natomiast rozmowa z Panią z rejestracji trwała minutę.
Jak radzą sobie z tym problemem mieszkańcy Gryfic i okolic? Czy możecie Państwo podzielić się z nami swoimi doświadczeniami w tym temacie?