Jak oficjalnie mówi władza rządząca 212 mld zł przeznacza państwo na rządowy pakiet pomocowy dla przedsiębiorców i gospodarki. Projekt pod nazwą: Gospodarcza i społeczna tarcza antykryzysowa dla bezpieczeństwa przedsiębiorców i pracowników w związku z pandemią wirusa SARS-Cov-2, ma obejmować 5 filarów: bezpieczeństwo pracowników, finansowanie przedsiębiorstw, ochronę zdrowia, wzmocnienie systemu finansowego i program inwestycji publicznych.
A jak jest w rzeczywistości? Jak odbierają ten projekt sami przedsiębiorcy?
„Czytam o maseczkach, czytam o różnych innych historiach dziejących się równolegle z sytuacją, jaką mamy z powodu pandemii i własnym oczom nie wierzę, ludzie proszę opamiętajcie się. Koronawirus sieje spustoszenie, odbiera ludziom pracę, zaczęła się rzeźnia, zakłady zwalniają i ogłaszają upadłość, tylko dziś słyszałem o kolejnym hotelu w Kołobrzegu, który zwolnił 250 pracowników, wczoraj jeden z większych hotelarzy z naszego wybrzeża wypłacił pracownikom częściowe wynagrodzenie, bo zwyczajnie nie było go stać, aby zapłacić ludziom całe pensje. Tzw. tarcza antykryzysowa ze swoimi 5.000 tys. złotych pożyczki – warunek jak nie zwolnisz w ciągu następnych 6 miesięcy pracownika to farsa. Wielki krzyk o maseczki, niech rząd podobnie jak w Czechach i wielu innych krajach wyposaży nasze społeczeństwo w środki ochrony, ale nie – u nas tylko się nakłada następne obostrzenia i obowiązki na prowadzących działalność – teraz mam obowiązek dać każdemu klientowi rękawice – proszę dam, tylko gdzie je mam kupić skoro wszędzie braki, a jak już są to w cenie 30zł za 100szt, jeszcze w styczniu kosztowały 4,44zł. Czy ktoś tam na górze w ogóle zastanowił się nad tymi decyzjami, skąd na to mamy brać pieniądze, aby zarobić na te wszystkie wytyczne znów trzeba podwyższać marże i ceny na sklepach, kochani proszę w tych tak trudnych dla nas wszystkich czasach więcej empatii i zrozumienia! Dane z 1-04-2020 – 4662 zawieszonych działalności gospodarczych! 661 zamkniętych! Z takim tempem za 30 dni nie będzie małych i średnich firm w kraju…EFEKT TARCZY Z PAPIERU!” – powiedział nam Marek Gołuchowski, przedsiębiorca z Trzebiatowa.
Kilka przykładów wyliczonych przez innego przedsiębiorcę zmusza do zadania pytania – kto w końcu skorzysta z tej tarczy?
„1. Mały salon fryzjerski, właścicielka i jedna pracownica. Każda z nich obsługuje średnio 6 klientek dziennie, średni koszt usługi to 100 złotych, czyli dziennie 1.200 złotych. Już po trzynastym dniu przekracza limit wskazany w tarczy i niestety nie łapie się na pomoc.
2. Mały hotelik na prowincji, 20 pokoi, cena za dobę 100 złotych, średnie obłożenie 75%, więc przychód dzienny 1.500 złotych. Tu po jedenastu dniach przekracza limit i nie łapie się na pomoc „tarczową”. Podobnie wygląda sytuacja z małym, wiejskim sklepem czy budką z kebabem. To ja się pytam – komu w końcu ma pomagać ta tarza?” – mówi Pan Kazimierz, lokalny przedsiębiorca.
I takie zdanie o pomocy państwa ma wielu innych małych, średnich i tych trochę większych przedsiębiorców. Dodają Oni, że władza w ogóle nie ma pojęcia o tym, co robi, bo gospodarka to system naczyń połączonych.
„Jeżeli upadną te firmy, a wszystko idzie w tym kierunku, to bez pracy zostanie ogromna liczba ludzi. Teraz bezrobocie sięga chyba ponad 5%, a niebawem dwukrotnie się zwiększy i wtedy nie ma podatków do budżetu zarówno od upadłych firm, jak i pracowników. Nie ma zakupów, od których również odprowadzane są podatki, padają producenci tych artykułów, które zalegają na półkach sklepowych itd., w końcu kółko się zamyka i gospodarka leży” – dodaje Pan Kazimierz.
Dla przykładu inny przedsiębiorca podaje, jak sytuacja wygląda w Niemczech.
„Tymczasem tarcza w Niemczech to 15 tys. euro bezzwrotnej pomocy dla firm zatrudniających do 20 osób, wstrzymane składki ZUS na 6 miesięcy, wstrzymane podatki i składki dodatkowe na 6 miesięcy, dodatek 80% pensji za każdego pracownika nie będącego na urlopie, zwrot poniesionych kosztów najmu lub dzierżawy lokali, wstrzymanie na 3 miesiące spłat kredytu i to jest pomoc. Za trzy miesiące nasze firmy rozłożone będą na łopatki, niemieckie firmy wykupią pozostałości po naszych zakładach, a Polacy będą pracować za minimalną i będą cieszyć się, że w ogóle mają za co żyć i spłacać swoje zobowiązania” – powiedział Pan Jerzy, również lokalny mały przedsiębiorca.